Gniewosz plamisty

Gniewosz plamisty ze względu na wygląd bywa mylony ze żmiją zygzakowatą.  Podobnie jak ona, gniewosz może być szary lub brązowy. Najczęściej jego łuski są rdzawobrązowe z miedzianym odcieniem i błyszczącym połyskiem – stąd jego potoczna nazwa miedzianka, rzadziej spotyka się gliniastoszare osobniki.

Gniewosz plamisty to najmniejszy gatunek węża w Polsce, dorasta do 80 cm długości z czego 20% stanowi ogon, który bywa dłuższy u samca niż u samicy. Wąż ma smukłe ciało, głowa jest słabo oddzielona, ale ma ciemną plamę w kształcie trójkąta – tzw. „podkowę”, co sprawia że jest mylony ze żmiją. Źrenice w oczach gniewosza są okrągłe, a u żmii pionowe. Pyszczek jest zaokrąglony ale wydłużony. Od nozdrzy, po obu bokach wąż posiada ciemnobrązowe paski, które następnie przeradzają się w rząd plamek biegnący przez całą długość węża. Na końcu ogona znajduje się niewielki kolec. Po stronie brzusznej gniewosz posiada plamy koloru żółto-różowego.

Gniewosz plamisty nie jest jadowity! W Polsce objęty jest ochroną gatunkową: w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt został przypisany do kategorii narażony na wyginięcie. Występuje nielicznie na terenie całego kraju, najczęściej na południu i zachodnie Polski. Jest aktywny w godzinach przedpołudniowych, lubi wygrzewać się w miejscach nasłonecznionych. Potem chroni się pod pniami, w kompoście, w zaroślach i w stosie kamieni, stroni od ludzi.
Od października zapada w sen zimowy. Po zakończeniu zimowego spoczynku gniewosze rozpoczynają sezon godowy, który trwa do maja. Gniewosze są jajożyworodne – młode przychodzą na świat w sierpniu.
Gniewosz plamisty nie posiada zębów jadowych, ofiary uśmierca poprzez uduszenie. Jego pokarm stanowią: jaszczurki, małe zaskrońce, myszy, ryjówki, płazy, owady, dżdżownice oraz pisklęta wielu gatunków ptaków.


JEST POŻYTECZNY!

Ogrody działkowe a hortiterapia

Hortiterapia jest pojęciem oznaczającym interdyscyplinarne działanie ogrodnictwa, medycyny i terapii mające na celu poprawę stanu zdrowia ludzi. 15 marca 2012 r., specjaliści nie tylko z tych dziedzin spotkali się na I Ogólnopolskiej Konferencji, zatytułowanej „Hortiterapia – stan obecny i perspektywy rozwoju terapii ogrodniczych.” Konferencja odbyła się w Krakowie i była zorganizowana przez Katedrę Roślin Ozdobnych Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy im. św. Ludwika w Krakowie, Ogród Botaniczny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie oraz Pracownię Florystyczną Flower Land. W konferencji uczestniczyło ponad 300 osób, które przyjechały z całej Polski. Nic dziwnego, że frekwencja była tak duża, bo poruszane zagadnienia nie były dotychczas przedstawiane na szerokim forum w Polsce, nie licząc oczywiście nielicznych artykułów, które ukazały się w naukowych czasopismach.

Hortiterapia to praca w ogrodzie i przebywanie wśród roślin w celu poprawy zdrowia fizycznego i psychicznego człowieka. Dziedzina ta jest stosunkowo młoda, chociaż podświadomie może zdawaliśmy sobie sprawę z jej pozytywnego działania już dawno. Przecież bardzo chętnie obcujemy z roślinami (hortiterapia bierna), ale też dużo osób nie wyobraża sobie życia bez pracy w ogrodzie (hortiterapia czynna). W wielu krajach prowadzi się kształcenie w zakresie hortiterapii, w Polsce jest to zagadnienie raczkujące.

Skuteczność hortiterapii nawet u osób z dość poważnymi zaburzeniami potwierdzali na konferencji lekarze i psycholodzy. Przedstawiono m.in. obserwacje prowadzonej hortiterapii wśród dzieci przewlekle chorych i niepełnosprawnych. Jak się okazuje klasyczna rehabilitacja jest często przyjmowana przez dzieci, jako zło konieczne. Natomiast chętnie podejmują trud nauki chodzenia, czy chwytania, gdy mają za zadanie dojść do atrakcyjnie wyglądającej rośliny, czy ją dotknąć. Dzieci traktują taką rehabilitację, jako zabawę. W Polsce znajduje się kilka ośrodków przede wszystkim prywatnych tzw. zielonej terapii. Przeznaczone są one dla osób nie tylko niepełnosprawnych, ale też uzależnionych, przebywających w domach penitencjarnych, bezdomnych, bezrobotnych, pacjentów z demencją, chorobą Alzheimera. Kontakt z roślinami i praca ogrodnicza pozwala im poprawić zdrowie fizyczne i samopoczucie, redukować stres, napięcie, agresję oraz funkcjonowanie społeczne. Ogrodoterapia prowadzona jest także w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika w Krakowie oraz w Szpitalu Specjalistycznym im. dr Józefa Babińskiego w Krakowie.

Specjalistka z zakresu psychopedagogiki podkreśliła psychologiczną funkcję kontaktu z roślinami wymieniając u osób poddanych terapii: budzenie zainteresowania, wiary w siebie, podejmowanie samodzielnych działań, pokonywanie bólu, lęku. Funkcja edukacyjna kontaktu z roślinami prowadzi z kolei do: poznawania roślin, uczenia się odpowiedzialności, cierpliwości, systematyczności. Pożądanymi efektami ubocznymi są: wytchnienie dla opiekunów lub rodziców dzieci albo starszych osób chorych lub niepełnosprawnych, a także powstawanie zaufania do podopiecznych.

Przy braku możliwości przebywania w ogrodzie proponuje się także kontakt z roślinami w postaci układania kompozycji z kwiatów, liści, owoców.
Podsumowując wszystkie informacje przedstawione na konferencji, dochodzi się do wniosku, że nawet gdy czujemy się zdrowi, warto przebywać wśród roślin i dbać o nie. Rosną wtedy nie tylko nasze doznania estetyczne, ale polepsza się samopoczucie, czujemy się zrelaksowani. Często po pracy w ogrodzie słyszy się stwierdzenie – jestem przyjemnie zmęczony. Dlatego szczególnie działkowcy powinni dostrzegać pozytywne aspekty „działkowania”, bo jak wspomniano na konferencji, ma ono 3 aspekty. Wymiar fizyczny daje możliwość utrzymania kondycji psychofizycznej, relaksu i uzyskania samodzielnego wyprodukowania płodów ogrodniczych. Wymiar osobisty pozwala na kreatywność, sprawdzanie się, posiadanie ziemi do uprawy. Wymiar społeczny odnosi się do tworzenia więzi społecznych i łączności międzypokoleniowej.

Kończąc należy podziękować organizatorom konferencji za podjęty trud. Dzięki podniesieniu świadomości ludzi w zakresie hortiterapii i jej stosowania, na pewno będziemy zdrowsi, ale także ładniejsze będzie nasze otoczenie.

dr Agnieszka Krzymińska, Kolegium Redakcyjne „Działkowca”

Stowarzyszenia „działkowców” – szczytne hasła, niskie pobudki, jeszcze gorsza praktyka

Staje się normą, że osoby korzystające z działek w sposób niezgodny z prawem – najczęściej dotyczy to samowoli budowlanych, czy zamieszkiwania na terenie ROD – powołują tzw. stowarzyszenia działkowców. Celami takich „organizacji” jest przejęcie kontroli nad ogrodami, w których owi „działkowcy” mają działki, a w dalszej perspektywie przekształcenie statusu terenów w sposób umożliwiający legalizację ich wcześniejszych, sprzecznych z prawem działań.

Dla „dobra” działkowców
Dążąc do realizacji swych celów owi „działkowcy” niezbyt przejmują się interesami użytkowników działek korzystających z nich zgodnie z prawem. Przykładem mogą być chociażby kwestie finansowe. Zgodnie z ustawą ROD i działkowcy otrzymali zwolnienia z podatków i opłat za korzystanie z gruntów komunalnych. Wynika to z funkcji działki w ROD – świadczenie socjalne dla uboższych członków społeczeństwa. Utrata przez ogród statusu rodzinnego ogrodu działkowego niejako automatycznie powoduje nałożenie na użytkowników podatków i opłat za korzystanie z mienia komunalnego. Dla osób, które wykorzystują działki do zamieszkiwania lub prowadzenia działalności gospodarczej, jest to obojętne. Gdziekolwiek by korzystały z terenu w ten sposób musiałyby ponosić te koszty. Jednak dla zwykłego działkowca dodatkowe obciążenia finansowe, wynoszące (w zależności od położenia i wielkości działki) od kilkuset do kilku tysięcy zł rocznie, powodowałyby, że działka stałaby się luksusowym hobby, a nie wsparciem socjalnym.

Nawet sporadyczne przypadki samowoli budowlanych, zamieszkiwania, czy prowadzenia działalności gospodarczej na działkach w ROD są wykorzystywane przez gminy do negowania statusu ROD. Skutki nieprzestrzegania prawa przez nielicznych mogą więc być groźne dla wszystkich działkowców w ROD. Z tego też względu Związek od zawsze sprzeciwiał się takim „reformatorom” i dążył do zablokowania ich działań. Jednocześnie podkreślał, że nie jest przeciwny działalności innych organizacji działkowców, jednakże nie kosztem interesów działkowców z ROD, czyli nie na terenie ogrodów zrzeszonych w PZD.

Stowarzyszenia mogą istnieć, ale nie rządzą w ROD
Sytuacja tego typu miała miejsce m.in. w przypadku grupy „działkowców” z ROD „Kwitnąca Dolina” w Swarzędzu. Kilka osób, zamieszkujących w nielegalnie postawionych budynkach na działkach w ROD, podjęło próbę zaprowadzenia w ogrodzie własnych „porządków”. Zdecydowana reakcja ze strony okręgu PZD w Poznaniu spowodowała, iż założyły one stowarzyszenie. W trakcie jego rejestracji sądy pierwszej i drugiej instancji stanęły na stanowisku, że de facto działanie stowarzyszenia jest skierowane na bezprawne przejmowanie ROD. Dlatego odmówiły jego rejestracji. Jednak Sąd Najwyższy uchylił te orzeczenia. Uznał, że sam statut stowarzyszenia nie zawiera zapisów, które byłyby sprzeczne z prawem. Co warte zauważenia w uzasadnieniu orzeczenia Sąd Najwyższy wskazał, że Związek nie ma wyłączności na prowadzenie ogrodów działkowych. Wyłączność ta obejmuje tylko prowadzenie rodzinnych ogrodów działkowych – tj. szczególnej kategorii ogrodów działkowych, które korzystają z przywilejów, ale i ograniczeń, zapisanych w ustawie o rodzinnych ogrodach działkowych.

Stowarzyszenie założone przez grupkę „działkowców” z ROD „Kwitnąca Dolina” zostało więc zarejestrowane. Jednak ten „sukces”, nie zmienia niczego w rzeczywistości ogrodu. Organizacja ta nie ma żadnych praw do terenu ROD, a tym bardziej do zarządzania sprawami ogrodu i członków PZD użytkujących w nim działki. Dlatego należy z całą stanowczością podkreślić, że zarówno to, jak i inne stowarzyszenia „działkowców”, nie posiadają żadnych kompetencji w stosunku do rodzinnych ogrodów działkowych. Jedynymi legalnymi władzami pozostają w nich wybierane przez działkowców organy PZD, czyli zarząd ROD, komisja rozjemcza i rewizyjna.

Cele statutowe, a praktyka stowarzyszeń
Stowarzyszenie ze Swarzędza będzie więc mogło realizować swoje cele statutowe, czyli prowadzić ogród działkowy. Jest tylko jeden warunek – musi taki ogród założyć. Biorąc pod uwagę okoliczności i faktyczne cele powołania tej organizacji – próba przejęcia ogrodu organizowanego przez PZD i uniknięcia odpowiedzialności za złamanie prawa przez niektórych z jego członków – zasadnym jest przypuszczenie, że nie nastąpi to nigdy. Najprawdopodobniej stowarzyszenie nadal będzie służyło jego liderom do atakowania PZD i zakłócania funkcjonowania ROD „Kwitnąca Dolina” w Swarzędzu, choć tego „szczytnego” celu nie zapisano w statucie. Podobnie jak nie zapisano w nim takich metod działania, jak przemoc i zastraszanie innych działkowców, czy poświadczenie nieprawdy w postępowaniach administracyjnych, czego m.in. dopuścił się członek władz tego stowarzyszenia przy próbie zaprowadzania „nowych porządków” w ROD.